Musiałam, właściwie chciałam odpocząć chwilowo od okazjonalnych chrzcielno-ślubno-komunijnych kartek. W końcu oscrapowałam swój kalendarz. Idąc zgodnie z definicją scrapbookingu wg "Wysokich Obcasów Extra" powinnam użyć drogich pinezek, brokatów, cekinów, błyszczących kokard i kwiatków. Kardamonowa chyba jako pierwsza zacytowała u siebie tych kilka zdań, którymi wymienione czasopismo scrapbooking nazwało " szałem pracownic korporacji, które po pracy relaksują się, wyobrażając sobie, że są XIX wiecznymi gospodyniami domowymi". Dziwne, że taki tytuł jak WO publikuje skromny tekst gdzieś u dołu strony, nie zgłębiając wcześniej tematu. A może zostało to napisane na zasadzie ctrl+c ctrl+v z jakiegoś nastolatkowego tytułu?...
Wracając do kalendarza... cały czas się uczę, szukam swojego stylu. Choć po warsztatach z Czekoczyną wpadłam po uszy, bo coraz częściej niszczę, tuszuję, chlapię... I efekt, mam nadzieję, choć nieco widoczny dzisiaj.
„Zegar i kalendarz nie powinny przysłaniać faktu, iż każda chwila życia jest cudem i tajemnicą.”
Robin S. Sharma (z książki Mnich, który sprzedał swoje ferrari)
Słonecznej niedzieli!!!
ależ stylowo ci to wyszło!
OdpowiedzUsuńwygląda jak skarb znaleziony na strychu. oblizuję się ze smakiem... :)
oszzz..megaa jezzd.tez bym taki chciala ...
OdpowiedzUsuń